poniedziałek, 12 września 2011

Craft Story reaktywacja po wakacjach

Witajcie Wszyscy!
Na początku muszę subiektywnie stwierdzić, że letnia kanikuła w moim przypadku nie sprzyjała blogowaniu. Ciągle coś się działo i robótki jakoś zeszły na drugi plan. Nie leniuchowałam jednak całkiem, bo moja spiżarnia zapełniła się zapasami na zimę w postaci sałatek, kiszonych ogórasów i przecieru pomidorowego. Wszystkie warzywa zostały wyprodukowane własnoręcznie przez Pana Męża na działce, więc ekologia pełna gębą:). Jest nadzieja, że zimę przeżyjemy:))
A jeśli chodzi o bloga, to ku mojemu zaskoczeniu zawiązał się jednoosobowy fun club mojego bloga w postaci kolegi Piotrka, który samozwańczo obwołał się jego Prezesem i Członkiem jednocześnie (prawie jak król Julian):)))). Prezes zarzuca mi, że chleb z ostatniego posta już dawno wysechł, koniec wakacji dawno już został odtrąbiony, więc mam po prostu zabierać się do roboty. Wobec takiego dictum nie pozostaje mi nic innego jak ogłosić, że nowy sezon blogowania uważam za otwarty!!!!!

wtorek, 7 czerwca 2011

Śniadanie na trawie

Iwona i basiulula piszą, że strasznie nęcę chlebkiem. Ponęcę Was jeszcze trochę może skusicie sie na własne chlebki:))  Co prawda w domu zarzucają mi już, że to blog robótkowy, a nie chlebowy, ale czyż pieczenie chleba to nie rękodzieło???!!!:)
Wczorajsze pieczenie  nie obyło się bez przygód. Kiedy po całym dniu zagniatania i czekania aż ciasto wyrośnie, potem znów zagniatania i czekania , włożyłam o godz 22 chleb do piekarnika, po 20 minutach  swiet pagas......znaczy zbrakło prądu. Myślałam, że się popłaczę, cały dzień pracy na nic. Na szczęście po 15 minutach prąd powrócił łaskawie i dokończyłam pieczenie. Tym razem osiągnęłam taki mały sukcesik w pieczeniu ponieważ pierwszy raz cięcia na chlebie rozeszły się , a nie pozostały głębokimi bruzdami. Do doskonałości jeszcze daleko, ale popracuje i nad tym. Na razie zakwas powędrował do lodówki. Czas na inne przyjemności:)
Tymczasem zapraszam na śniadanie na trawie




Pozdrawiam gorąco

niedziela, 5 czerwca 2011

Wprawki deku

Dekupażują już chyba wszyscy, a jeśli nie wszyscy, a właściwie wszystkie (domyślnie : kobietki) to na pewno 3/4 :) Od dawna chodzi za mną ta technika, ale cały czas obawiałam się, że zabraknie mi cierpliwości na czekanie aż wyschną kolejne warstwy farby lub lakieru. Z pomocą przyszło mi pieczenie chleba:) Tutaj wykazać się trzeba całymi pokładami cierpliwości. Poćwiczyłam więc na chlebie i zabrałam się w końcu i ja za dekupaż. Ogrom pracy i ćwiczeń przede mną, bo już samo rozeznanie się w technikach i stosowanych materiałach wymaga czasu, ale przyznam - wciąga bardzo. No i te nieograniczone możliwości co do przedmiotów, które możemy ozdobić tą techniką. Zaczęłam spoglądać inaczej na przedmioty, które mam w domu:))). Ponoć każda początkująca dekupażystka tak ma.
Oto moje wprawki



Nie uwierzycie, ale ciasteczka pieczone były na Boże Narodzenie. Schowałam puszkę pełną ciastek, żeby nie zostały pożarte jeszcze przed świętami i oczywiście zapomniałam o nich. Niedawno puszka wpadła mi w ręce i jaka niespodzianka:) Ciasteczka nic nie straciły na świeżości no i zostały pożarte w całości oczywiście






Oprócz dekupażu działam cały czas w mojej piekarni. Za każdym razem piekę inny chleb, bo każdy ma inny smak. Próbuję znaleźć taki,  który stanie się moim ulubionym. Procedura im bardziej skomplikowana, tym bardziej mnie wciąga:) Z każdego pieczenia wynoszę coś nowego. Ostatnio doszłam do wniosku,że każdemu chlebowi trzeba dać szansę i czas. W przepisie były 2 godz wyrastania. Mój po tym czasie nawet nie drgnął mimo sprzyjającej temperatury. Spisałam go na straty.....a on potrzebował po prostu 4 godzin a nie 2.


To chleb kielecki z dodatkiem gotowanych ziemniaków i maślanki. Pyszny!


Od lewej chleba i zitni chleba.
Na jutro mam w planach chleb wiejski francuski i chałkę na zakwasie. Zakwas cały czas pachnie w mojej kuchni. Uwielbiam ten zapach:)
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Pozdrawiam popijając prawdziwą miętową herbatkę. Mięta z ogródka:)

czwartek, 19 maja 2011

Chlebowy replay

Po ostatnim "sukcesie" postanowiłam iść za ciosem i upiec jeszcze raz chleb, zanim wyślę zakwas na spoczynek do lodówki. Tym razem upiekłam chleb bardziej pszenny, dodatek mąki żytniej jest bardzo niewielki. Wyrósł pięknie i upiekł się też dobrze. W smaku wspaniały.








Pozdrawiam Was chlebowo:))))

P.S Wszelką wiedzę na temat chleba i przepisy czerpię STĄD

wtorek, 17 maja 2011

Chleb

Wczoraj miałam tak zabiegany dzień, że nie zdążyłam już napisać o pieczeniu chleba i wrzucić zdjęć.Pieczenie chleba to nie pieczenie placka. To jest po prostu Dzień Pieczenia Chleba. Moja  ciocia , u której spędzałam każde wakacje piekła chleb na cały tydzień. I teraz rozumiem dlaczego. Tylko nie wiem skąd miała tyle siły, żeby dobrze wyrobić tak dużo ciasta, bo miksera w jej rękach sobie nie przypominam. Nie miała pieca chlebowego w domu, więc zanosiła chleb do piekarni i potem odbierała gotowe gorące bochenki. Właściwie nie były to bochenki tylko bochny, bo piekła na blachach plackowych. Kromka była tak wielka,że jedną tylko można się było najeść. Najlepiej smakował z gęsta śmietaną i cukrem. Wracając z wakacji obowiązkowo braliśmy ze sobą bochen takiego chleba do domu.
Wracając do mojego chleba to muszę się pochwalić, że jak na pierwszy raz to jestem z siebie dumna. Nie miał zakalca i w smaku był bardzo dobry Został "pożarty "błyskawicznie:) Mało brakowało, a nie zdążyłabym zrobić zdjęć.

To chleb przygotowany do wyrośnięcia

Tak wyglądał po godzinie

A tak tuż przed włożeniem do piekarnika

Ta dammm - oto jest!!!


Zakwas dokarmiam dalej więc w najbliższym czasie na pewno znów będę piekła. Teraz mam zamiar upiec pszenny chleb.
Pozdrawiam Was serdecznie

Frasiu dziękuję za komentarz. Fajnie masz , że mąż piecze.Mężczyźni, którzy potrafią piec i gotować zawsze wzbudzają mój szczery podziw:)))