wtorek, 7 czerwca 2011

Śniadanie na trawie

Iwona i basiulula piszą, że strasznie nęcę chlebkiem. Ponęcę Was jeszcze trochę może skusicie sie na własne chlebki:))  Co prawda w domu zarzucają mi już, że to blog robótkowy, a nie chlebowy, ale czyż pieczenie chleba to nie rękodzieło???!!!:)
Wczorajsze pieczenie  nie obyło się bez przygód. Kiedy po całym dniu zagniatania i czekania aż ciasto wyrośnie, potem znów zagniatania i czekania , włożyłam o godz 22 chleb do piekarnika, po 20 minutach  swiet pagas......znaczy zbrakło prądu. Myślałam, że się popłaczę, cały dzień pracy na nic. Na szczęście po 15 minutach prąd powrócił łaskawie i dokończyłam pieczenie. Tym razem osiągnęłam taki mały sukcesik w pieczeniu ponieważ pierwszy raz cięcia na chlebie rozeszły się , a nie pozostały głębokimi bruzdami. Do doskonałości jeszcze daleko, ale popracuje i nad tym. Na razie zakwas powędrował do lodówki. Czas na inne przyjemności:)
Tymczasem zapraszam na śniadanie na trawie




Pozdrawiam gorąco

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz